Pokazywanie win z odmian autochtonicznych to już klasyka
podczas imprez winiarskich, kulinarnych i slowfoodowych. Jednak te pokazane w
Krakowie 12 grudnia na Terra Madre okazały się zwykłą kichą.
Degustacja win z lokalnych odmian włoskich z całego kraju
zapowiadała się przebojowo – zapisałem się na nią z wypiekami. Ale gdybym
wiedział, że winiarze będą biodynamikami, przynajmniej bym się zastanowił. Nie
chodzi o to bym miał coś do winiarzy szeroko ujmując – ekologicznych. Ich
istnienie zupełnie mi nie przeszkadza, a wręcz inspiruje. Jednak tematem – jak
sądziłem – nie będą akurat tego typu aktywności, ale same odmiany sensu stricto. W jak najczystszej
formie, zupełnie po to, by je poznać – w domyśle ocenić, a być może i „zachwycić
się w nich”. Tymczasem – jak to często bywa – starano się na „sprzedać”
biodynamiczną ideologię dorobioną do przeciętnych lub kiepskich win z przesłaniem,
że właśnie takie powinny one być, bo są robione tradycyjnie, jak kiedyś,
starymi metodami.
Już pierwsze wino z odmiany timorasso było z grubsza niby
winem pomarańczowym, a więc bardzo tradycyjnym w Piemoncie. Mocno utlenione,
jesienno-jabłkowo-renetowo-pigwowe, tygodniami macerowane i domyślam się, że
drogie. Tylko, że takie wino zrobiłbym w domu z każdej odmiany winogron – o
timorasso zaś nie dowiedziałem się nic. Zachodniosycylijskie Maque ze szczepu
perricone – cierpkie i ostre – już bardziej dawało pewien zakres
zapachowo-smakowy tej odmiany. Ale było zielone, wydaje mi się, że zbyt długo
macerowane, a i chyba owoce zbierano zbyt wcześnie. Ale to odmiana późna, więc
z tem trudno trafić. W każdym razie sprawiała wrażenie na w pół dzikiej,
ogrodowej.
Natomiast schiopettino dobrze znam z częstych wypraw do
Friuli i to pokazane na Terra Madre ma się nijak do tych, które w tym regionie
występują. Poddane biodynamicznej obróbce, macerowane przez cztery miesiące (sic!)
w niczem nie przypominało „mojego” schiopettino. Było po prostu do kitu.
Najfajniej w tym towarzystwie wypadły dwa wina ze środkowej
Apulii z wytwórni I Pastini. Choć nazwa szczepu na pierwsze wino – susumaniello
(po apulijsku – osioł) – nie była
zachęcająca, wino było co najmniej godne uwagi. Bardzo aromatyczne, choć z
dziwnymi nutami ocierającymi się o czerwonego muskata, czerwone kwiaty i słodkie
ciasta świąteczne. Podobnie „zwariowane” aromatycznie było drugie wino od tego samego
producenta z malutkiej, drobnojagodowej odmiany (stąd nazwa) – minutolo. Dużo w
nim była zapachów białych kwiatów, ale też moc rumianku i mięty, spore nuty
orientalne oraz sztucznego miodu. Feria aromatów bardzo bogata, choć nieco
odpustowa, ale kwasowość bardzo porządna.
Podsumowanie – trzeba dokładnie czytać zaproszenia, by potem
nie szukać straconego czasu. Straconego bezmyślnie, bo z fajnym jego
zagospodarowaniem na Terra Madre nie było najmniejszego problemu.
Wojciech Gogolński
Moje oceny:
81 Schioppettino 2012, DOC friuli colli orientali, Ronco
Severo
82 I Carpini 2012, DOC colli tortonesi timorasso, Cascina I Carpini
83,5 Maque 2013, IGT sicilia, Porta del Vento
84 Elogio alla Lentezza Passito 2013 , IGP valle d’itria, I Pastini
85 Verso Sud 2013, IGP valle d’itria susumaniello, I Pastini