Czas Wina

piątek, 17 czerwca 2011

Narodziny bezsensu

Jestem – a właściwie wszyscy jesteśmy – świadkami narodzin nowej włoskiej białej apelacji spolento. Powstaje w środkowej Umbrii, w okolicach miasteczek Montefalco i Spolento. Nowe wina oparte będą na starej odmianie trebbiano spolentino (min. 85%), która – pomimo mylącej nazwy – nie ma nic wspólnego ani z trebbiano toscano, ani z innymi odmianami z tym członem w nazwie. Badania genetyczne wykazały, że to faktycznie zupełnie inny twór. Jednak miejscowi nie przyjmują do wiadomości, że być może w związku z tym warto by zmienić nazwę szczepu. Choćby z uwagi na możliwość pomyłki. 99 tys. na 100 tys. kupujących to wino z oczywistych powodów nie będzie sprawdzała, z czego powstała zawartość butelki. Wybierze znaną im dobrze nazwę „trebbiano”.

W samym Spoleto degustowałem te wina przedpremierowo, bo dopiero od jesieni, czyli rocznik 2011, będzie nosił na etykiecie określenie „DOC Spoleto”. Miałem kontakt z 12 winami. I każde z nich było inne. Z trudem poklasyfikowałem je w trzy grupy, a więc takich, które ewoluowały w kierunku malwazyjnym, innych – rieslingowatych. Oraz grupę próbek, które – gdybym nie widział etykiety – zaklasyfikowałbym jako ewidentne sauvignon blanc.













I wtedy zadałem sobie pytanie – po co tworzyć nową apelację, kiedy w zasadzie wszystkie wina nie mają żadnych cech wspólnych. Dociekałem tych faktów, bo prawodawstwo włoskie przewiduje jakieś wspólne parametry aromatyczno-smakowe dla win z jednej apelacji. Od producentów dowiadywałem się, że u nich uprawy trebbiano spolentino to albo nowość, albo też jakieś stare krzewy odziedziczone po przodkach. Dopiero teraz powstają nowe wysady.

Tylko – pytam – po co komu apelacja, która niczego nie wyjaśnia, niczego specjalnie nie kodyfikuje, ani nie wnosi nic nowego? Trochę to wygląda na zaspakajanie aspiracji i dowartościowanie kilkunastu małych producentów.
Co gorsza – takie twory w Europie się mnożą. Apelacje, które miały ułatwić życie konsumentom w rozpoznaniu wina, które kupują – bynajmniej nie spełniają takiego zadania.

Jakie to szczęście, że Nowy Świat nie powielił europejskich błędów. Zaś od miejsca pochodzenia wina nie oczekuje się tego, że będzie podobne do wszystkich w okolicy.