Czas Wina

sobota, 15 maja 2010

Kwestia bagażu

Z degustacjami zawsze są problemy. I to bardzo różnorakie: od właściwych kieliszków po temperaturę podawanych próbek. Ale to w końcu pikuś. Ważniejsze dla mnie są forma i sposób oceny.

Nie przepadam za imprezami targowymi, gdzie w ukropie, spocony, muszę gonić przez 10–12 godzin od stolika do stolika i „złoić” nawet i 80 win w ciągu dnia. Wszystkie opisać, pogadać z producentem, być miłym, a dodatku pamiętać o zrobieniu zdjęcia i zostawieniu wizytówki. Jednocześnie muszę w tym czasie zjeść ze dwa kilogramy chleba i wypić kilka litrów wody, aby odświeżyć podniebienie. Zawsze wtedy żałuję, że nie mam trzeciej ręki ani też długonogiej asystentki do pomocy.
I tu pojawia się kwestia bagażu. Pewnego doświadczenia, nabywanego z wiekiem w czasie właśnie takich imprez. To ono każe mi np. wytyczać sobie ściśle określone trasy degustacyjne, trzymać się ich do bólu, poświęcić dzień lub jakąś jego część na konkretny region lub ocenę pewnych rodzajów win (najczęściej zbliżonych do siebie). Nie rzucać się na wszystko, co mi wpadnie w oko, albo na to, co polecają napotykani co krok znajomi dziennikarze.
Potrzeba tu skupienia i samodyscypliny. Doświadczenie jest też bardzo pomocne przy samej ocenie. Inaczej punktuje osoba, która po raz pierwszy uczestniczy w takiej imprezie, a inaczej ktoś, kto wie, jak skalibrować wszystkie te niedogodności otoczenia i właściwie ocenić konkretne wino. Wino lekkie i białe, kiedy przed chwilą „kroiło” się ciężką, czerwoną Kalifornię, lub cztery sherry fino po kolei.
Uwielbiam za to – nawet owe robione z rozmachem – degustacje stolikowe. To znaczy takie, kiedy mam kawałek własnego miejsca, mogę spokojnie usiąść, nikt mi nie przeszkadza, a ja mogę się skupić wyłącznie na smakowaniu i ocenie. Fakt – to pewien luksus w tym zawodzie. Oceny wydają mi się wówczas znacznie bardziej obiektywne. W dodatku lubię wtedy założyć słuchawki na uszy i „odpalić” coś, co jeszcze bardziej wyłączy mnie z otoczenia…
Taaak, tak lubię najbardziej i polecam taką ocenę podczas domowych degustacji, czy ocen robionych podczas naszych małych, zamkniętych spotkań w gronie znajomych. Gwarantuję, że po tak zaaranżowanej degustacji czasu na omówienie win nie zabraknie. Będzie go też wystarczająco, by o niektóre wina zdrowo się pokłócić z wujkiem czy szwagrem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz