Pierwszy mniej mnie interesuje,
bo dotyczy mej osoby wyłącznie naukowo. A jest to fakt, iż bergerakiem zawsze
pomiatano. Jeśli kto mi wskaże różnicę pomiędzy winem z tej apelacji a tymi z sąsiednich
– bordeaux, médoc, pessac-léognan, itp. –
kupię mu czapkę gruszek. Oczywiście – wszystko w wersji podstawowej.
Bergerac to najbardziej
poszkodowany okręg winiarski świata. W dodatku bez powodu. Przylega do Bordeaux
od wschodu i nieco od południa, leży w Akwitanii, w tym samym departamencie, co
lwia część sławnego sąsiada. Tamtejsze wina robi się z tych samych odmian i tak
samo dojrzewają. Granice regionu winiarskiego Bordeaux nie zostały dane raz na
zawsze, często je zmieniano. Istnieją tam takie apelacje i parcele, których nie
dałoby się gdzie indziej wykorzystać nawet w celach agroturystycznych. A jednak
los zawsze zamykał bramy przed winami z Bergerac i wciskał je w obce ramiona
Regionu Południowo-Zachodniego, co samo w sobie jest śmieszne – bo jeśli tak,
to Bordeaux pasuje tam jeszcze bardziej elegancko.
Drugim powodem są ceny. Od dawna
był to powód do łez dla winiarzy z Bergerac, ale nie dla konsumentów. Ale
trzeba było o tem wiedzieć! Kto wiedział? Robotnicy i wtajemniczeni. Stąd owa
ludowość. Bergerac był wiernym towarzyszem klasy robotniczej w wielu
niewiniarskich rejonach Francji. Był zdecydowanie tańszy, a zwykle znacznie
lepszy od podstawowego bordeaux. Robotnicy budowlani, hydraulicy, mechanicy
itp. w czasie lunchu masowo oblegali zacienione miejsca i popijali bergeraki.
Rozrywało się rękami ciepłą bagietkę, upychało we wnętrzu manualnie formowane
grudy camemberta i potężnymi łapami zaciskało wszystko. Dalej – pod pachą
przytrzymywało się gotowego „sandwicza”, a wolnymi dłońmi odbijało bergeraka.
Wpadłem kiedyś na ten sam pomysł w małym miasteczku i ze zdumieniem
skonstatowałem w pewnej chwili, że nie jestem sam…
Dziś sytuacja się zmienia,
pojawiają się winiarze, którzy nie patrzą na Bordeaux, ich podejście jest inne
– to bergerac na stanowić jasne światełko wśród morza nijakich bordeaux. Warto
o nich mówić, warto ich wskazywać i warto nagradzać np. mianem „Człowieka Roku
magazynu Czas Wina”…
Podobnie jest z winami
botrytyzowanymi z okręgu Bergerac. Jest ich kilka, nawet côtes de bergerac
moelleux. Ale nie o to chodzi. Wszystkie wina w tej kategorii należą do bardzo
ekskluzywnego klubu. Są oczywiście te bardziej i mniej znane, ale łączy je
jedno – jest ich bardzo mało, ich produkcja należy do najbardziej
pracochłonnych w świecie wina i – co jasne – są drogie, a dokładniej: cholernie
drogie.
Montbazillaki to światowy top,
wprost już niemal porównywany do sauternes’a, barsaka (oba z Bordeaux) czy tokaja.
Istnieje nawet spora grupa snobistycznych konsumentów, którzy nie omieszkają podkreślić,
że pijają tylko montbazillaki lub bonnezeaux (z
Doliny Loary).
W tym
towarzystwie saussignac wypada raczej blado lub skrycie, by rzecz ująć
dokładnie. To wino bardzo delikatne, nie tak „łatwo” je stworzyć, bo pleśń nie
atakuje tu bezpardonowo. Trzeba wiele razy przebierać owoce, by kapkę takiego
wina uzyskać. Saussignaki nie mają szans, by się promocyjnie przebić – wina
brakuje nawet, by „obsłużyć” większe imprezy targowe. Brakuje funduszy na
sprzęt i beczki, więc całość jest w stagnacji.
Podejście Patrycji Atkinson jest
zgoła inne. Winiarka zdaje sobie sprawę z sytuacji, a jednak postanowiła pójść
pod prąd lokalnej sytuacji. Robi najlepsze wina w tej apelacji i nie szczędzi
trudu, by świat to docenił. I świat to docenia!
PS: Patricia Atkinson została
Człowiekiem Roku 2012 magazynu Czas Wina. Uroczystość nadania tytułu i degustacja win Patricii Atkinson odbędzie się 15 listopada 2012 podczas TargówENOEXPO w Krakowie. Wstęp wolny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz