Czas Wina

wtorek, 2 listopada 2010

Wino za 4 złote albo i mniej…

Trafiliśmy z Pawłem Gąsiorkiem w Bułgarii do sieciowego sklepu, leżącego jakieś sto kilometrów przed Sofią. Stolicę Bułgarii wymieniam nie bez kozery, bo wino nazywało się… Sophia i stało za cztery złote. Tak, tak – to była ta sama Sophia, za którą u nas trzeba dać aż… 8-10 zł. Rozumiem różnice celne i akcyzowe, ale bez przesady! W dodatku nasz przewodnik utrzymywał, aby go nie kupować (oczywiście – broń Boże – nie mieliśmy takiego zamiaru!), bo przepłacimy. Niemniej jednak cena robiła wrażenie.
W dodatku tenże przewodnik opowiadał, jak się robi dodatkowe interesy na tym winie. To proste – z Bułgarii wyjeżdżają cztery cysterny wina, do Polski dojeżdża już sześć. Słyszałem wielokrotnie o pomnażaniu ilości jadła i wina, ale było to zupełnie gdzie indziej i w innych zgoła czasach.
Mnie zaskoczył także inny fakt – otóż fakt istnienia Sophii w Bułgarii. Kiedy zwiedzałem winiarnie tego kraju przed dziesięciu laty, nikt o tej nazwie nie słyszał. Etykiety były do złudzenia podobne, ale nosiły całkiem inne nazwy, przeważnie samych odmian winogron. Dziś Sophia w Bułgarii jest wszędzie, może za wyjątkiem miejsc bardziej ekskluzywnych. Jednak supermarkety są jej pełne. I tak właśnie niestety, od tej strony kwitnie nowy rozdział przyjaźni między naszymi krajami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz