Czas Wina

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Estremadura - terra incognita

Estremadura ma tak fatalne położenie, że mniejszych publikacjach winiarskich w ogóle się o niej nie wspomina. Oprócz „Czasu Wina”, nie przypominam sobie, aby poważny magazyn winiarski robił osobny cover o tym regionie. Problem w tem, że położenie Estremadura ma gorzej niż fatalne, zwłaszcza z turystycznego punktu widzenia. Świadczy o tym sama jej nazwa, pochodząca od słowa extremo – skrajny, w domyśle chyba jednak bardziej „zapomniany”, „odludny”. Gdziekolwiek by się nie udać na Iberii, zawsze jest tu nie po drodze, nieważne, czy podróżujemy do Portugalii, czy też na południe półwyspu. Trzeba by nadłożyć sporo drogi i mieć wiele samozaparcia, by tu wstąpić. Mówiąc oględnie – to hiszpańska ściana zachodnia, odpowiednik naszej ściany wschodniej. Bogate rejony są w tym kraju na wschodzie i północy.

Bodega Pagode de los Balancines
Z estremadurskimi winami też wielkich szaleństw nie ma, choć trafić tu można na prawdziwe perły. Region jest drugim co do wielkości producentem wina w Hiszpanii, ale od pierwszej, Kastylii-La Manchy, dzielą ją lata świetlne (12-krotnie mniejsza produkcja).

Kolejny pobyt utwierdził mnie w przekonaniu, że nie wolno się tu sugerować znanymi nam określeniami zwyczajowo dotyczącymi wieku wina, typu reserva czy gran reserva. Tego typu wina tu są z reguły o niebo tańsze od tych z regionów Rioja czy Ribereba del Duero, ale w przeciwieństwie do tamtych – niekoniecznie pijalne.

Wielką siłą Estremadury są wina młode – pachnące, świeże i owocowe, w tym także białe, co na południu stanowi jednak pewną rzadkość; na południu, bowiem tereny winiarskie regionu leżą blisko Andaluzji. Takie młode wina trudno sprzedać poza najbliższy obszar produkcji czy własny region, dlatego wytwórcy – jak w innych częściach Hiszpanii – starają się jak mogą, by robić starsze, dojrzewane w beczkach wina i wyraźnie podkreślać to na etykietach. Ale póki co – niewielu to wychodzi. Kupowanie gran reservy w ciemno za pięć euro w sklepie to pewna katastrofa.

Bodegas Habla
Do najlepszych należą młode i starsze wina z kilku wytwórni: Bodegas Habla, Pago de los Balancines, Viña Santa Marina i Vinícola Guadiana. To prawdziwy top, a nawet hiszpańska czołówka, ale by skosztować tych win, trzeba włożyć nieco wysiłku – trafić do dobrej restauracji, albo poszukać w dziale winiarskim każdego domu handlowego sieci El Corte Inglés w całym kraju, ewentualnie spytać w sklepie winiarskim.
W dodatku od początku (czyli od 1999 r.) została podzielona na sześć osobnych rejonów, z których część to tereny górzyste (np. północne Montánchez), a większość to równiny. W dodatku do wyrobu win dopuszczonych jest kilkanaście odmian białych i tyleż czerwonych – w sumie aż 29 szczepów, więc znalezienie wspólnego mianownika dla wszystkich win tak klasyfikowanych jest z oczywistych powodów niemożliwe. Wreszcie aż 80 procent pochodzi z jednego okręgu – Tierra de Barros, zaś głównym problem władz i Unii jest to, aby winiarze już więcej nie sadzili – lepiej nawet, by wzięli dotacje i raczej karczowali winnice. Nadprodukcja jest tu bardzo poważnym problemem.

Ale Estremadurze znajdziemy też i bardzo miłe niespodzianki. Okolice Almendralejo to najdalej położone miejsce od Katalonii, gdzie można produkować… cavę. Grubo ponad 90 procent jej produkcji pochodzi z Katalonii, ale zaszłości historyczne (kiedyś każde wino musujące w Hiszpanii nazywano cavą) spowodowały, że sporo wytwórni znajduje się poza tym regionem, w tym aż trzy w Estremadurze. Najlepszą z nich jest Vía de la Plata, i po jakiekolwiek wino musujące od nich nie sięgniemy, gwarantuję, że nie będziemy żałować.

Podobnie, kiedy wypełnimy kieliszek dobrze schłodzonym, młodym białym winem z odmiany cayetana (zwanej też pardina) – lokalnego szczepu, uprawianego wyłącznie w Estremadurze. Nie jest to wyjątkowo aromatyczne wino, za to tchnie świeżością, orzeźwia kwasowością, no i pasuje do wielu lokalnych przystawek.